Nazwy jak to nazwy, bywają różne, dzisiejsze danie nosi nazwę bardzo oryginalną i jest Wam pewnie znane, chociażby ze słyszenia. Makaron ladacznicy jak to skromnie tłumaczy Sophie Dahl w swojej książce 'Apetyczna Panna Dahl', jest to kolejna wariacja na temat tej słynnej już pasty.
Danie jak i jego nazwa są genialne, pikantne, aromatyczne i po prostu bardzo smaczne. Jak dla nas rewelacja.
Znajdziecie też u mnie wersję tego makaronu według Nigelli, równie smaczną. Polecam obie.
składniki na 2 porcje:
- 200g makaronu penne lub spaghetti
- oliwa
- 3 łyżki oliwy
- 1 ząbek czosnku (obrany i posiekany)
- ½ świeżej czerwonej chili bez nasion, posiekanej (może być suszona)
- 400g (1 puszka) krojonych pomidorów
- 4 fileciki anchois
- ½ łyżeczki cukru trzcinowego
- 150g (½ szklanki czarnych oliwek bez pestek)
- 2 czubate łyżki posiekanej natki pietruszki
wykonanie:
W pierwszej kolejności należy zrobić aromatyczny sos. Rozgrzać w rondlu 2 łyżki oliwy i podsmażyć czosnek z chili, aż się zeszklą. Czosnek nie może się przypalić, bo będzie gorzki. Dodać pomidory i dusić na małym ogniu. Utrzeć anchois z resztą oliwy na pastę. Dodać do sosu i dusić przez kolejne 20 minut. Można dosypać pół łyżeczki cukru trzcinowego.
Ugotować makaron według instrukcji na opakowaniu, aż będzie al dente. Dodać oliwki do sosu.
Podawać z dużą garścią natki.
Smacznego !!